Godne pożegnanie.

Siatkarki Polonii w ostatnim meczu we własnej hali, przegrały wprawdzie z MKS-em Świdnica 2:3, ale zdobywając jeden punkt, godnie pożegnały swoich kibiców. Gdyby ktoś z oglądających nie znał układu tabeli, nigdy by nie powiedział, że na parkiecie rywalizują trzecia i ostatnia drużyna. Świdniczanki aspirujące do walki o awans do pierwszej ligi zagrały słabo, z kolei podopieczne trenera Rubina wzniosły się na szczyty swoich umiejętności i heroiczną walką, zdobyły jeden punkt. Mało tego, niewiele brakowały, by miały ich więcej. Zagrały bardzo dobrze w polu, a prym w tym elemencie wiosła libero – Karolina Bereza. Przyjmowała „w punkt”, „wyciągnęła” wiele piłek po atakach rywalek, doskonale asekurowała. W tym elemencie sztuki siatkarskiej bardzo dobrze wspierały ją też koleżanki. Cały zespół należy pochwalić też za mądrą i trudną zagrywkę. Przyzwoicie wyglądała też gra blokiem. Gdyby do tego dodać jeszcze „zimne głowy” i trochę więcej mocnego ataku, w Łaziskach zostałaby pewnie cała pula.

Ten set łaziszczanki mogą nazwać „klątwą wysokiego prowadzenia” Od stanu 3:4, „odjechały” rywalkom na osiem punktów (17:9) i wydawało się, że jest po secie. W tym okresie gry w grze Polonii funkcjonowało wszystko, a ataki Bruderek i Pilarskiej przynosiły kolejne punkty. Niestety, przy takiej przewadze stało się coś dziwnego. Gospodynie stanęły, oddały pole rywalkom, które najpierw złapały kontakt, potemwyrównały na 21:21, by w końcu wyjść na dwupunktowe prowadzenie (23;21. Wtedy jeszcze raz do walki poderwały się gospodynie, doprowadzając do walki „na przewagi”. Niestety, ostatnie dwa punkty z rzędu zdobyły świdniczanki i one wygrały tę partię 29:27.

Druga partia rozpoczęła się podobnie. Miejscowe prowadziły 8:4 i 12:5, by ponownie zacząć seryjnie tracić punkty. Przy 12:8, trener Rubin poprosił o czas, ale to niewiele pomogło. MKS doszedł na 12:11 i 13:12. I wtedy na parkiecie pokazała się „mądra” Polonia. Trudna zagrywka, wyeliminowanie w zespole rywalek pierwszego ataku, skuteczne ataki Bruderek oraz Krzystały w połączeniu z rozsądkiem, przyniosły efekt w postaci zwycięstwa 25;20.

Wyrównany przebieg miał set trzeci, ale pod dyktando Polonii, która odskakiwała na dwa, trzy punkty i to świdniczanki musiały gonić. Sześć razy wyrównywały, raz wyszły na dwupunktowe prowadzenie, ale w decydujących momentach bardzo dobrze serwowała Bruderek, cały zespół powalczył w polu i gospodynie odskoczyły na 19:16, potem 22:18 i tej przewagi już nie roztrwoniły. Wygrały seta do 21 i pozostały w walce o całą pulę.

Chyba jednak nie wytrzymały presji, bo w czwartym secie praktycznie nie istniały na parkiecie. Od remisu 9:9, oddały siedem punktów z rzędu, potem kilka następnych i przegrały seta 16:25.

Zwycięzcę miała wyłonić piąta partia. Gospodynie miały niewielką przewagę do zmiany stron i zamieniały boiska z prowadzeniem 8:7. Po zmianie dorzuciły jeszcze jedno „ziarnko” (9:7) i to było wszystko, co zrobiły w tym meczu. Teraz przy zagrywce Aleksandry Druciak punkt za punktem zdobywał MKS. Kiedy odskoczył na 13:9, był już pewny swego. Polonia zdobyła wprawdzie jeszcze dwa punkty, ale dwa też oddała i musiała pogodzić się z porażką. Porażką, której jednak wstydzić się nie musi.

Polonia – MKS Świdnica 2:3 (27:29, 25:20, 25:21, 16:25, 11:15)

Polonia: Bruderek, Toborek, Pilarska, Kłopocka, Zawisza, Krzystała, Bereza (l) oraz Dominik, Olszowiec, Kubacka.

Trener: Sławomir Rubin