Polonia gra dalej.

W tegorocznej edycji Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Tychy, Polonia „weszła” do gry od drugiej rundy. Pucharową przygodę łaziszczanie rozpoczęli w Studzionce, gdzie pokonali grający w klasie „A” miejscowy LKS 2:1 i awansowali do kolejnej rundy. Generalnie był to mecz o dwóch obliczach. W pierwszej połowie było to spotkanie z tych „lekkich, łatwych i przyjemnych”, bo biorąc pod uwagę różnicę klas obu drużyn, gospodarze nie zawiesili poprzeczko zbyt wysoko, stąd też przyjezdni grali bez obciążenia i pewnie prowadzili 2:0. Druga odsłona, po zmianie Sadłochy i Badury, tak różowo już nie wyglądała. Polonia nie grała już tak płynnie, w jej akcje wkradł się chaos, co starali się wykorzystać gospodarze. Udało im się to częściowo, gdyż strzelili jednego gola, ale w następnej rundzie grać będą łaziszczanie.

Miejscowi przez pierwszy kwadrans starali się dotrzymać kroku Polonii, ale ta szybko im tę „równorzędność” wybiła z głowy. W 11 minucie strzał z 18 metrów oddał Just, sprowadzając tym samym gospodarzy na ziemię. Dziewięć minut później piłka po strzale Strzody z rzutu wolnego minimalnie przeleciała nad poprzeczką, w 27 minucie Smyla zagrał do Dubaniewicza, ale piłkę przechwycił bramkarz, a w 39 minucie było już 2:0. Badura dograł piłkę w pole karne do Smyli, a ten podwyższył prowadzenie gości. Szansa na trzeciego gola była jeszcze w 43 minucie, kiedy to piłka po centrze (lub strzale?) padła łupem bramkarza. Gospodarze niewiele mieli do powiedzenia, bo ich poczynania rozbijała defensywa Polonii, a w dwóch przypadkach piłkę pewnie wyłapał Szindler, który w pierwszej połowie nie miał za wiele pracy.

Po zmianie stron i wspomnianych na wstępie zmianach w składzie, w grze podopiecznych trenerów Mazura i Majsnera coś się zacięło. Pojawiły się straty, po których kilka kontr wyprowadzili piłkarze ze Studzionki. Na szczęście mieli nie najlepiej nastawione celowniki, a i Tomasz Szindler pokazał, że zna swój fach. Gospodarze kontaktową i jak się okazało honorową bramkę strzelili w 63 minucie w zamieszaniu podbramkowym. W tej gorszej grze, goście też mieli swoją szansę. W 75 minucie po zagraniu Dubaniewicza do Justa, ten drugi miał szansę na swoje drugie „trafienie” w tym meczu, ale minimalnie chybił. Pucharowej niespodzianki w Studzionce nie było.

LKS Studzionka – Polonia Łaziska 1:2 (0:2)

Polonia: Szindler – Łęszczak (61 Gersok), Otrzonsek, Skorupa, Strzoda (88 Wolny), Badura (46 Drabik), Wójcik, Sadłocha (46 Nowotnik), Dubaniewicz, Just, Smyla.

Trenerzy: Marek Mazur, Michał Majsner.

Bramki dla Polonii: Just – 11 min., Smyla – 39 min.

Polonia rozpoczyna pucharową przygodę.

7 sierpnia wystartowała tegoroczna edycja Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Tychy. Polonia jako czwartoligowiec włącza się do rozgrywek na etapie 1/8 finału. W przerwie pomiędzy trzecią i czwartą kolejką będzie to dobry sprawdzian dla ciągle „zgrywającego” się teamu Polonii, tym bardziej, że rywalem będzie siódmy zespół klasy „A” – LKS Studzionka. Ponadto trenerzy Polonii będą mogli dać szansę pokazania swych umiejętności zawodnikom, którzy w dotychczasowych meczach grali mniej, albo wcale.

Mecz 1/8 finału Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Tychy pomiędzy LKS-em Studzionka i Polonią ŁAziska, rozegrany zostanie w środę, 24 sierpnia o godzinie 18.00 w Studzionce.

Wygrana rezerw z Wisłą Małą.

W meczu 1 kolejki klasy B podokręgu Tychy  rezerwy Polonii Łaziska wygrały na wyjeździe z drużyną LKS-u Wisły Małej 4:3 po dwóch golach Bartosza Smyly oraz jednym Bartosza Justa i  Jakuba Paszka.

 

LKS Wisła Mała - Polonia II Łaziska 3:4 ( 1:1 )

W futbolu liczą się bramki.

Gdyby w futbolu na wzór jazdy figurowej na lodzie czy gimnastyki artystycznej przyznawano punkty za piękno lub ilość akcji, Polonia w meczu z LKS-em Bełk zdobyłaby ich sporo. Ale w tej dyscyplinie sportu liczy się skuteczność, a ta u podopiecznych trenerów Mazura i Majsnera była zerowa, więc punkty pojechały do Bełku, który strzelił jedną bramę z rzutu karnego.

Mecz ten rozegrano kilkanaście godzin po meczu polskich szczypiornistów w Rio, gdzie w spotkaniu z Danią na boisku zostawili serce i zeszli z boiska pokonani. Porównanie może na wyrost, ale żal taki sam.

Już w czwartej minucie gospodarze mogli sobie ten mecz „ustawić”. Badura „wrzucił” piłkę w pole karne do Mazurka, ten celnie główkował na bramkę LKS-u, ale Łobaczewski popisał się widowiskową paradą, wybijając piłkę na rzut rożny, Jak się okazało, nie ostatni. Spadkowicz z trzeciej ligi, choć meczu jeszcze nie wygrał, w odpowiedzi pokazał, że wie, o co chodzi w futbolu. W 10 minucie, po strzale Olczaka, swoje umiejętności musiał zademonstrować Franke, który sparował piłkę na słupek. To było ostrzeżenie. Dwie minuty później w polu karnym Strzoda sfaulował Olczaka, za co arbiter podyktował karnego, którego na gola zamienił Wybierak. 12 minut później goście mieli szansę na podwyższenie prowadzenia, ale Winkler w sytuacji sam na sam z Rafałem Franke, strzelił obok słupka. I na tym skończyła się przewaga przyjezdnych, a do głosu doszli miejscowi. Niestety, tzw. „przewaga optyczna” bez dokładności i skuteczności nie przyniosła efektów. Na przerwę z prowadzeniem 1:0 schodzili goście, ale wcześniej stracili zawodnika. W 45 minucie Grzech symulował faul, po którym wulgarnie odezwał się do arbitra, który pokazał mu czerwoną kartkę, zwalniając go z boiskowych obowiązków w drugiej połowie.

Potwierdzić dyspozycję.

Polonia po nieudanej inauguracji sezonu, cztery dni później odniosła efektowne zwycięstwo w Pszczynie. W sobotę podopieczni Marka Mazura i Michała Majsnera będą chcieli potwierdzić wysoką dyspozycję, a na ich drodze stanie spadkowicz z trzeciej ligi – LKS Bełk. Piłkarzom z Bełku póki co wiedzie się nie najlepiej, gdyż po dwóch porażkach plasują się na 17 miejscu w tabeli. Trzeba jednak pamiętać, że to ubiegłoroczny trzecioligowiec, który w piłkę nożną grać potrafi.

LKS Bełk jest klubem dwa lata młodszym od Polonii. Powstał w roku 1929, jego pierwszym włodarzem był Józef Tlatlik, a barwy klubowe to kolory zielony i czerwony. Jedyną sekcją klubu była piłka nożna i ta sekcja funkcjonowała do wybuchu wojny. Klub został reaktywowany w roku 1945 i występował jako Błyskawica Bełk. W połowie lat sześćdziesiątych sekcja się rozpadła i została przywrócona do życia w sezonie 1972/73. Piłkarze szybko wywalczyli awans do klasy „B” i grali w niej do roku 1976, kiedy to zaorano im boisko i znów przestała istnieć. Bełk bez futbolu funkcjonował do roku 1983. Wtedy to po raz kolejny reaktywowano klub, który wrócił do dawnej nazwy – LZS Bełk. Drużynę piłkarską zgłoszono do klasy „C”. W sezonie 1986/87 wywalczyła awans do klasy „A”, sześć lat później do ligi okręgowej, w roku 2014 do czwartej ligi, by po sezonie zameldować się w trzeciej lidze. Tylko na jeden sezon. W sezonie 2016/2017 ponownie gra w czwartej lidze. Obecnie prezesem jest Janusz Gawlik, a trenerem – Jarosław Kupis.

Polonia i LKS Bełk w dotychczasowej historii grały ze sobą dwukrotnie w sezonie 2003/2004 w lidze okręgowej. Dwukrotnie też zwycięsko z tych konfrontacji wychodziła Polonia. W Bełku wygrała 5:0, a w rewanżu na włąsnym stadionie – 6:0. Bramki w tych spotkaniach zdobyli: Arkadiusz Przybyła 3, Artur Kopytko, Szymon Szołtysek i Sebastian Golda po 2 oraz Robert Balcerowski i Karol Złotnik po 1.

W drugiej kolejce rozgrywek LKS Bełk przegrał na własnym boisku z GKS-em Radziechowy 0:2, grając w składzie: Łobaczewski - D. Semeniuk, Wybierek, Bartoszewicz, Kowalski, Grabiec, Grzech (65 Stryczek), Trzetrzelewski (55 Jasiczek), Winkler (46 Olczak), Bysiec, Spórna (75 Rasek).

Trzecie spotkanie pomiędzy Polonią i LKS-em Bełk zostanie rozegrane w najbliższą sobotę, 20 sierpnia o godzinie 17.00 na Stadionie Miejskim przy ulicy Sportowej 3. Zapraszamy!

Statystyki nie kłamią.

Klubowy statystyk Polonii, Jerzy Janecki, przed meczem z Iskrą Pszczyna powiedział, że to doskonały rywal dla łaziszczan, gdyż w historii spotkań tych drużyn, Polonia poniosła tylko jedną porażkę i ustanowiła kilka rekordów. Okazało się, że statystyki nie kłamią. Polonia odniosła kolejne zwycięstwo, dopisując przy okazji kolejny rekord. W meczu padło bowiem dziewięć bramek, z czego siedem strzelili łaziszczanie, ale wygrali 6:3, gdyż jeden gol był golem samobójczym, strzelonym Rafałowi Franke przez grającego trenera, Marka Mazura.

Generalnie był to trochę dziwny mecz. W pierwszej połowie oba zespoły (szczególnie Polonia) zaprezentowały "szwajcarską obronę" (porównanie do dziur w szwajcarskim serze) oraz doskonałą grę linii ofensywnych Polonii pod dyrekcją „profesora” Sebastiana Gielzy, wspieranego przez Mateusza Mazurka i Ireneusza Badurę. W drugiej odsłonie defensywa była już monolitem, a napastnicy "dorzucili" do puli kolejne dwa gole. W sumie był to mecz typu "uczta dla kibiców", bo dziewięć goli w jednym spotkaniu, to rzadkość.

Sponsorzy i partnerzy klubu