Polonia przegrała ligowy mecz z MKS-em Lędziny i to w fatalnym stylu. Dobrą grę pokazała tylko na początku spotkania, do momentu kontuzji Badury. Potem dobra dyspozycja prysnęła jak mydlana bańka, a efektem tego była porażka. Mimo tego, że przez pół godziny grała z przewagą jednego zawodnika.
Gospodarze rozpoczęli z animuszem, inicjując od pierwszego gwizdka arbitra groźne akcje na bramkę lędzinian. W siódmej minucie byli bliscy objęcia prowadzenia i wtedy w zamieszaniu programowym urazu doznał Badura. Na tyle groźnego, że musiał opuścić murawę. Wobec absencji Mazurka, gospodarze zostali bez skrzydłowego. Zamieszanie związane z kontuzją i zmianą w składzie wykorzystali goście, oddając groźne strzały w dziewiątej, 13 i 21 minucie. I nie strzały były powodem do niepokoju, ale przewaga, jaką uzyskał zespół z Lędzin. Na szczęście gospodarze zdołali opanować sytuację. Golem. W 26 minucie akcję prawym skrzydłem rozpoczął Gielza. Pociągnął z piłką w kierunku linii końcowej, ściął do środka, przerzucił piłkę na drugą stronę, gdzie był Dubaniewicz, który spokojnie umieścił piłkę w siatce. Był to pierwszy gol Łukasza w zespole seniorów. Przyjezdni ruszyli do odrabiania straty, ale bliżsi strzelenia drugiej bramki byli gospodarze. W 38 minucie po wrzutce Korcza, główkował Łęszczak, ale trafił w boczną siatkę. W odpowiedzi, dwie minuty później, po rzutach rożnych, dwukrotnie Rafała Franke sprawdzili lędzinianie. Zrobili to raz jeszcze w ostatniej akcji pierwszej połowy, ale na strachu się skończyło.